Sztuka a duchowe dorastanie oraz ideologie regresu.
Żyjemy w czasach dwóch wielkich przełomów, w których władcy tego świata starają się zrobić roszadę tak, aby wylądować na czterech łapach. Pierwszy przełom to Wschód z Chinami na czele depczący po piętach Zachodowi i Ameryce. Drugi przełom to sztuczna inteligencja, która zmieni nie do poznania nie tylko życie codzienne, ale również i przemysł, a co za tym idzie rynek pracy. Dwa wielkie przełomy dziejące się symultanicznie i zjawiska społeczne, które na kilometr śmierdzą socjotechniką.
Ludzi można z grubsza i w uproszczeniu podzielić na trzy psycho-polityczne kategorie światopoglądowe: owładniętych archetypem bezwarunkowo kochającej i opiekuńczej matki (socjaliści), surowego ale sprawiedliwego ojca(konserwatyści), oraz najmniejszą grupę tych, którzy osiągnęli duchową dorosłość i nie potrzebują ani matki ani ojca.
Na pierwszy ogień poszli ludzie tęskniący za opiekuńczą matką, czyli lewacy. Uczynili oni z siebie na przestrzeni ostatniej dekady użytecznych idiotów systemu. Z niegdyś prospołecznego ruchu robotniczego, uczyniono ruch dekadenckiej młodzieży, nihilistycznych artystów i bumelantów, gejów oraz rozhisteryzowanych kobiet z klasy średniej. Przy ich pomocy rozmontowuje się resztki normalności i racjonalizmu, używa się ich do szczucia na oddolne ruchy oporu pod pretekstem rasizmu (Covid genialnie to pokazał), wprowadza kompletną idiokrację i wszechobecne, paraliżujące dyskurs przewrażliwienie, które wcale nie brzydzi się cenzorskiej pałki.
Nawet jeżeli sam proces był organiczny, to nie da się wykluczyć, że część wielkiego kapitału wespół z tajnymi służbami nieco dmuchnęła wiatru w żagle pewnym procesom i używa ich jako narzędzia przyszłej transformacji i dominacji. Mówię tu o destabilizacji Zachodu, która jest oficjalną doktryną strategiczną Rosji (i bardzo możliwe że Chin). Nie da się również wykluczyć, że partycypują w tym elitarne organizacje Zachodnie, które życzyłyby sobie demontażu wolności jednostki i demokracji.
Ale demoralizacja i destabilizacja to bynajmniej nie jest cel sam w sobie – jak myśli wielu prawicowych mężczyzn, którzy sugerują, że dla elit najlepszy niewolnik to ten, który jest słaby, naćpany, kompletnie ogłupiony. Rozwałka społeczeństwa – namioty palących crack bezdomnych na ulicach Zachodnich miast, pękniecie tkanki społecznej na bazie skrajnej ideologizacji życia i szprycowanie dzieci hormonami – na logikę to nie może być celem sam w sobie.
Przecież taka wizja w ogóle nie trzyma się kupy.
Ktoś przecież musi pracować na panów, ktoś musi być zdyscyplinowanym i relatywnie funkcjonalnym niewolnikiem. Zdestabilizowane społeczeństwo jest tykającą bombą, żadna elita nie pozwoli sobie na takie ryzyko na dłuższą metę (szczególnie w Stanach, gdzie armia mogłaby nie mieć szans z dziesiątkami milionów obywateli, którzy posiadają broń palną). Będzie jeszcze druga odsłona dramatu. Tak zwana „normalizacja” (patrz: operacje KGB).
Na drugi ogień pójdą ludzie tęskniący za Surowym, ale Sprawiedliwym Ojcem. Gdy Zachód – wraz z jego normotypem wolności i indywidualizmu – zostanie już poważnie zdestabilizowany lewackimi lunatykami, oraz naporem Muzułmanów z ich średniowieczną, paternalistyczną ideologią religijną, uruchomieni zostaną prawicowi mężczyźni po to, aby „przywrócić ład i porządek”. Zostanie to zrobione we współpracy ze światem Islamu, albo w opozycji do niego – czas pokaże.
Już teraz widzimy jak pewne ikony prawicy nawracają się na wiarę Proroka. Coś może być na rzeczy, ale hardkorowi chrześcijanie marzący o powrocie do „porządku Bożego”, czyli hierarchiczno-paternalistycznej organizacji społecznej, wcale nie są lepsi i pewnie nie dadzą tak łatwo za wygraną.
Jedni oddali wolność za obietnicę równości, drudzy zrobią to w zamian za „ład i porządek”.
To jest takie łatwe. Tak steruje się masami.
Znając elity (Wschodnie czy Zachodnie – to jest naprawdę drugorzędne), które w przeciwieństwie do prawicowych mężczyzn potrafią myśleć dialektycznie, ten nowy ład będzie skonstruowany w taki sposób, aby skonsolidować jeszcze więcej władzy. Będziemy mieć tradycjonalistyczny neo-cyber-feudalizm, zbudowany na fali desperackiej prawicowej reakcji na Zachodzie. Bardzo możliwe, że pod egidą autorytarnych Chin, które kochają technologie i które monitorują każdy ruch swoich obywateli.
Niektórzy już zaczynają się Chinami zachwycać. Prawicowi mężczyźni to naprawdę nie są najostrzejsze narzędzia w pudełku. Pamiętam jak jeszcze 10 lat temu krzyczeli (i słusznie) o obronie cywilizacji Zachodu i jego wolnościowych wartości. Dzisiaj psioczą na Zachód i na wolność. Wystarczyła tylko jedna dekada destabilizacji, aby ludziom skojarzyć w głowach wolność z chaosem. Aby przestraszyli się wolności.
Większość ludzi i tak się jej boi i kompletnie sobie z nią nie radzi. Jesteśmy w ciemnej dupie.
Chciałbym natomiast pokazać coś innego. Chciałbym pokazać jak wygląda sztuka okresów zbyt skrajnych wychyleń w stronę któregoś z archetypów – Opiekuńczej Matki lub Surowego (ale sprawiedliwego) Ojca. Chciałbym pokazać jej całkowitą niemoc i bezpłodność.
Często z ust prawicowców możemy usłyszeć skargi, że współczesna sztuka jest zdegenerowana, zbyt dziwaczna, niezrozumiała, przeintelektualizowana, brzydka. Panowie utknęli w erze sprzed wynalezienia fotografii (nie mówiąc już o Internecie i jego kulturze obrazkowej), kiedy to sztuka miała przywilej umilania ludziom świata „ładnymi obrazkami”, jak również uwieczniania tegoż świata oraz osób. Nie rozumieją oni faktu, że po wynalezieniu fotografii, sztuka musiała pójść naprzód w stronę konceptualną i stać się bardziej wymagająca wobec odbiorcy, wymagająca intelektualnej i emocjonalnej partycypacji.
Natomiast prawica bardzo słusznie zwraca uwagę, że sztuka i przemysł rozrywkowy (który po części też jest sztuką, tyle że bardziej masową) obecnej ery Woke Culture jest miałka, nijaka, nudna i do bólu przewidywalna. Pełna zgoda. Nawet w obrębie awangardy wiele prac jest dość szablonowych i mało zaskakujących w przeciwieństwie do awangardy XX-wiecznej, która była dużo mniej „woke” i dużo bardziej „edgy”.
Ta strona jest dedykowana właśnie Wam. Prawicowym, narzekającym na sztukę i tęskniącym za ładem i porządkiem osobom. Abyście przyjrzeli się pracom Adolfa Hitlera i wyciągnęli pewne wnioski. Jego obrazy co prawda nie są „zdegenerowane”. W jego obrazach tkwi zupełnie inny problem. W nich nie ma życia. One są martwe. Nie są w stanie porwać człowieka.
Bo sztuka kwitnie tam, gdzie jest jest porządek i jednoczesna wolność – rozumiana jako nieskrępowana ludzka siła i sprawczość, wrażliwość, innowacyjność i odwaga zdobywcy. Tam, gdzie są normy społeczne, który wymuszają sublimację popędów, ale jednoczesna wolność ekspresji, aby owa sublimacja miała ujście.
Islam nie stworzył niczego. To Persowie stworzyli „złotą erę islamu” czerpiąc z bogatych zasobów ich postępowej i wolnościowej cywilizacji. Dlatego cały świat wzorował się na Europejskiej sztuce. Na naszej operze, naszym malarstwie, naszej poezji i literaturze. Dlatego to biały człowiek stworzył nieporównywalnie więcej przełomów kulturowych i cywilizacyjnych. Bo przez kilka stuleci – gdy racjonalne Oświecenie rozpuściło myślenie symboliczne chrześcijańskiego Średniowiecza – złapaliśmy balans pomiędzy chaosem a porządkiem, który teraz właśnie tracimy.
Boję się, że zostaniecie użyci w charakterze użytecznych idiotów systemu, żeby dać odpór dekadenckim idiotom.
Owszem, przywrócicie utęskniony ład i porządek. Przywrócicie go tak bardzo... że nam wszystkim pójdzie w pięty.
Spójrzcie na martwe obrazy Adolfa.
Ku refleksji.
@jakub_skaza